wtorek, 16 października 2018

"Okrutny książę" - Holly Black

Tytuł: Okrutny książę
Autor: Holly Black
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: 
Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, bajecznego Elysium. Upływa dziesięć lat; Jude pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoje miejsce w krainie elfów – lecz dumni elfowie gardzą śmiertelniczką, a wzgardliwszy od innych jest książę Cardan, najmłodszy i najokrutniejszy z potomków Najwyższego Króla.

By zdobyć pozycję na Dworze, musi rzucić Cardanowi wyzwanie – a następnie ponieść konsekwencje.

Jude poznaje labirynt intryg i ułudy, odkrywa własną przebiegłość i to, że zdolna jest zadać ból, a nawet śmierć. Gdy za sprawą zdradzieckich knowań elfowym dworom zagraża niebezpieczeństwo pogrążenia się w chaosie krwawej wojny, Jude gotowa jest narazić życie, by ocalić siostry i Królestwo.

Pierwsza część trylogii o podstępach i żądzy władzy, czarach i magii – razem z Jude odkrywamy misterną sieć elfowych intryg.


“Jeśli nie mogę być od nich lepsza, będę od nich dużo gorsza.”

Trzy siostry; Vivienne oraz bliźniaczki Jude i Taryn są świadkami morderstwa swoich rodziców. Po tej krwawej zbrodni zostają zabrane przed mordercę do Elysium, świata elfów. Po dziesięciu latach dziewczyny nadal żyją w magicznym świecie. Jude stara się przeżyć każdy dzień przez co staje się częścią wojny. 

Główną bohaterką jest Jude, jedna z bliźniaczek. Matka Jude była śmiertelniczką, która związała się z elfem. To właśnie jego córką jest Vivienne. Natomiast bliźniaczki od teraz są jego przybranymi córkami. Jako że Jude jest bękartem, to nie ma w sobie krwi elfów. To niestety powoduje, że jej życie w nowym świecie wcale nie jest takie proste. Jest poniżana i wyśmiewana. To jednak jest dla nią motywacją. Spędziła już tyle lat wśród elfów, że nauczyła się być odporna na złośliwe komentarze i zachowania. Nauczyła się być silna. Śmiało mogę stwierdzić, że Jude jest jedną z moich ulubionych bohaterek i pozytywnie mnie zaskoczyła. Ani przez moment nie straciła ducha walki. Nawet wtedy, kiedy jej życiu coś zagrażało. Wolała umrzeć godnie, niż jako mięczak. Do swojej walki nie potrzebowała nikogo, zwłaszcza mężczyzny, sama dawała sobie doskonale radę. Wszyscy inni mogli być jedynie jej marionetkami, którzy by ją przybliżyli do celu. Chociaż wobec swojej rodziny potrafiła być lojalna i chciała zapewnić siostrom bezpieczeństwo. Nawet Oakowi, który nie był z nią spokrewniony.

Taryn to druga z bliźniaczek. Jest ona zupełnym przeciwieństwem swojej siostry. Jest zachwycona światem elfów i chciałaby być jego częścią, chciałaby zdobyć serce jednego z nich. Mimo wszystko nie się rzucać w oczy i nigdy by jej do głowy nie przyszło, żeby się im przeciwstawić. Dlatego też nie jest największą fanką działań Jude i przez cały czas ją krytykuje. "Jude nie rób tego. Jude ciesz się moim szczęściem. Jude przestań być taka mądra" - modliłam się, by pojawił się ktoś, kto zamknie Taryn jadaczkę. Wtedy pojawił się Cardan, który skutecznie uciszył ją słowami: "Och, odczep się wreszcie. Przestań zanudzać nas oboje"

Vivienne jest najstarszą siostrą i prawowitą córką Madoca, który jest generałem Najwyższego Króla. Jak jedyna ma w sobie krew elfów, ale wcale nie chce należeć do tego świata. Robi wszystko, żeby wkurzyć swojego biologicznego ojca. Jednocześnie często spędza czas w świecie śmiertelników, gdzie stara sobie ułożyć normalne życie. Zadziwiające jest to, że chociaż Vivienne należała do tego świata to w tej książce wcale nie grała pierwszych skrzypców. Pojawiła się raz na jakiś czas. Tylko pod koniec zagrała bardzo ważną rolę.



Jeśli mnie zranisz, nie będę płakać. Zranię cię tak samo albo gorzej.

Książę Cardan, szósty w kolejności narodzin potomek Najwyższego Króla Eldreda. Na początku robi wszystko, żeby uprzykrzyć życie Jude, bo szczerze jej nienawidzi. Potrafi być okrutny, ale posiada również wrażliwą stronę. Jest inteligentny, zabawny i czarujący. Przekonałam się do niego dopiero w momencie, kiedy usłyszałam jego historie. Czuje się nie kochany, nigdy nie zaznał miłości ani ze strony ojca ani ze strony braci. Wszyscy go uważali za słabeusza. Mam szczerą nadzieję, że udowodni wszystkim, jak bardzo się mylą.


Rzadko sięgam po książki fantasy, ale to właśnie takie książki książki przypominają mi dlaczego kiedyś tak bardzo zakochałam się w tym gatunku. Zostałam wciągnięta w nowy, magiczny świat. Świat pełen intryg, nowych zwyczajów i nadprzyrodzonych istot. Holly bez dwóch zdań jest królową elfów i stworzyła bajkowy świat, który zaczyna się dopiero rozwijać. Książka kończy się mocnym cliffhangerem, więc czeka nas jeszcze więcej przygód z udziałem Jude i pozostałych. Niesamowite było to, jak autorka ukazała samych elfów. Pokazała, że chociaż nie potrafią kłamać, to są mistrzami manipulacji. A tym właśnie była ta historia. Jedną, wielką manipulacją. Ciężko było się domyślić kto jest dobry, a kto jest zły. To właśnie stworzeni bohaterowie byli największym plusem tej pozycji. Byli stworzeni w niezwykle przemyślany sposób i dopracowani z najmniejszym szczegółem. Wszyscy się od siebie różnili a każdy z nich posiadał wyróżniającą ich cechę. Z wielką przyjemnością piszę, że jest to jedna z lepszych książek, które przeczytałam w tym roku. Jedna z lepszych książek fantasy. 


Za egzemplarz serdecznie dziękuje

czwartek, 4 października 2018

"Repo" - Jessica Gadziala

Tytuł: Repo
Autor: Jessica Gadziala
Wydawnictwo: -
Seria: A Henchmen MC
– MAZE –

In concept, the plan was simple: prospect at The Henchmen MC. In practice, however, it was anything but. One, because I was a woman. Two, because it was a brotherhood. And three, because Repo, the man who was in charge of making my life a living hell until I quit or screwed up enough to get thrown out, also happened to be the hottest guy I had come across in ages.

The problem was, if I didn’t get in and stay in despite the hazing from the members and the undeniable attraction building between me and Repo, there was a very good chance I would be found by them. And if I was found by them, well, I was dead.

– REPO –

How the hell was I supposed to get her out of the MC when, one, I didn’t agree with the fact that because she was a woman, she had no place in The Henchmen. Two, because she was strong, smart, capable, and determined to get a patch. And three, because, well, I wanted her.

The problem was, if I didn’t get her kicked out, I would be screwing up a job that was important to the prez. But the problem was also that if I kicked her out, there was no way I was going to get a shot with her.

I didn’t know, however, that the real problem was a lot more complicated and a lot more dangerous than disappointing my boss or not getting laid… the problem was Maze had demons and they were hot on her trail…


“- Jesteś słodka, kiedy się wkurzasz.
- A ty jesteś dupkiem przez cały czas. 

Przybywam z recenzją czwartego tomu cyklu "The Henchmen MC" i nie, nie znajdziecie na moim blogu recenzji pozostałych tomów. Nawet nie planowałam recenzowania tej części, ale po prostu tak bardzo spodobał mi się temat, który został w  niej poruszony, że musiałam się z nią z wami podzielić. 

Maze odkryła coś, czego nie powinna była przez co grozi jej niebezpieczeństwo. Jej jedyną szansą na przeżycie jest zostanie członkiem nielegalnego klubu motocyklowego "The Henchmen". To miało być łatwe, ale na miejscu spotyka Repo, który jest odpowiedzialny za świeżaków. Między tą dwójką od razu zaczyna iskrzyć. Niestety Repo dostaje wyraźny rozkaz, że ma trzymać ręce przy sobie. Czy tym razem się sprzeciwi i podda się uczuciu? 

Maze chce dołączyć do klubu, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Klub jest odizolowany, wiec nie tak łatwo go namierzyć i dodatkowo gdyby została oficjalnym członkiem byłaby nietykalna i miałaby stałą ochroną swoich 'braci'. Jej jednym problem jest to, że jest KOBIETĄ. Faceci mają z tym problem, bo nie wyobrażają sobie tego, żeby kobieta miała być członkiem klubu motocyklowego. Mimo wszystko Reign czyli prezes wyraża swoją zgodę, żeby mogła zawalczyć i udowodnić swoją lojalność. Nie jest to jednak do końca szczere, bo jednocześnie prosi Repo, żeby ten jak tylko może uprzykrzał życie Maze, tak by ona sama zrezygnowała. Repo jeszcze nigdy nie odmówił swojemu prezesowi i jest do bólu lojalny wobec swoich, więc natychmiast się zgadza. Tylko gdzieś w trakcie tego całego procesu zaczyna coś czuć do dziewczyny.


“Lepiej udawać, że lubisz jeździć na motorze, niż skończyć uduszona w ciemnym zaułku."

Może ktoś się już domyślił, że tym ważnym tematem, który został poruszony w tej książce jest równouprawnienie a raczej jego brak i seksistowskie podejście. Nikt nie chciał przyjąć Maze do klubu - bo była kobietą. Wszyscy wahali się by dać jej nawet szansę, by mogła pokazać co potrafi. Ostatecznie pod naciskiem kobiet pozostałych członków zostaje przyjęta. Wiedziała, że jest to jej jedyna szansa na pokazanie siebie z jak najlepszej strony. Za każdym razem dawała z siebie wszystko, nawet wtedy, kiedy Rempo robił wszystko, żeby utrudnić jej każde zadanie. Mogła być zmęczona czy też chora, ale i tak się nie poddawała. Nie jeden raz pokazała, że może być równie silna i niebezpieczna co każdy mężczyzna a w tym klubie. Nie twierdzę, że zawsze była w stu procentach, bo miała momenty słabości i niektóre zadania wykraczały poza jej możliwości, ale on i tak znajdowała w sobie siłę i wykonywała je z uśmiechem na twarzy. Swoją determinacją i odwagę zaczęła imponować nie jeden osobie, ale wciąż były osoby, które nie mogły jej zaakceptować albo widziały w niej kawałek dobrej dupy. Repo zaczął jej tłumaczyć, że cokolwiek by nie zrobiła, nie zostanie przyjęta do klubu. Ona wtedy walczyła jeszcze bardziej. Tak się właśnie tworzy silną, niezależną żeńską postać. 

Poza tym istotnym dla mnie wątkiem, sama książka była dość przyjemna w czytaniu. Ten tom z wiadomych przyczyn jest moim ulubionym, przez co pozostałe części na tle tego wypadają bardzo słabo. Plusem jest to, że nie musicie czytać poprzednich tomów, żeby móc przeczytać tę pozycję. Jeżeli chodzi o relację głównych bohaterów, to nie mam na co narzekać. Na początku była to relacja szef - świeżak, ale uczucie wygrało. Jedyne czego mi zabrakło to jakiejkolwiek relacji pozostałych dziewczyn z Maze. Myślałam, że skoro to dzięki nim miała szansę brać udział w walce o miejsce w klubie to jakiś bardziej przygarną ją pod swoje skrzydła i będą o nią dbać. Tutaj zabrakło tej interakcji. Na całe szczęście Maze znalazła przyjaciół w dwóch pozostałych kandydatach, którzy mimo rywalizacji o nią dbali i jej pomagali. 

"Repo" nie jest wybitną lekturą. A w kategorii klubów motocyklowych znajdziemy pewnie o wiele lepsze książki. Mimo wszystko uważam, że ta pozycja zasługuje na wyróżnienie.